Wroga działalność polityczna czy nawet nieprzyjazne wypowiedzi utrudniają ten dostęp. Obładowani teczkami ludzie, którzy przybywają na spotkania do Waszyngtonu czy lądują na Wright Field, nie mogą dodatkowo brać na siebie ciężaru wyjaśniania, dlaczego prezes jakiegoś towarzystwa zaatakował rząd i hurtem wszystkie jego sługi. Ale nie jest to jedynie sprawa korzyści. Identyfikacja jest zjawiskiem psychologicznym. Jeśli działa, to nie ma żadnych umysłowych czy moralnych przeszkód uniemożliwiających zaakceptowanie celów państwa. A taki byłby skutek polemik i konfliktów politycznych. Potępiać demokratów jako niszczycieli businessu, a liberalnych republikanów jako świadomych agentów komunizmu, to przyznawać się do alienacji wobec ich celów. Dla technostruktury oznacza to odrzucenie identyfikacji, a tym samym adaptacji, które są źródłami jej siły. A to oczywiście nie ma sensu.