Żeby tworzyć popyt na nowe samochody, musimy co roku wprowadzać skomplikowane i niefunkcjonalne zmiany, a potem poddawać konsumenta bezwzględnym naciskom psychologicznym, żeby go przekonać o ich znaczeniu. Gdyby ten proces miał ulec zachwianiu bądź załamaniu, skutki byłyby niepokojące. A tymcza- sfem teraz istnieje już wielkie zapotrzebowanie na szkoły, szpitale, zburzenie slumsów i zmianę zabudowy miejskiej, urządzenia sanitarne, parki, tereny zabaw, policję i tysiąc innych rzeczy. O tych potrzebach prawie wszyscy są przekonani. Istnieją one — jak to codziennie wyjaśniają wprawieni w tym urzędnicy różnego stopnia i pokroju — ale pieniędzy na te cele nie można uzyskać. Doszło więc do tego, że postęp i wzrost zatrudnienia w zakresie dóbr prywatnych osiągamy wyłącznie za cenę coraz bardziej zapamiętałych perswazji.