Nawet prestiż samego słowa „inwestycje” nie zawsze otacza te nakłady. Sto lat temu, kiedy wykształcenie nie wiązało się ściśle z produkcją, ludzie roztropnie ograniczali słowo „inwestycja” do wzrostu kapitału, który przynosił później wzrost produktu. Wykształcenie słusznie uważano za wydatek konsumentów. Popularnego użycia tego słowa nigdy nie poddano rewizji.Gdyby można było zgodnie z prawem dokonywać selekcji młodzieży, opierając się w miarę możliwości na wynikach testów matematycznych, i kierować ludzi rokujących nadzieje do dożywotniego terminu w danej korporacji, wówczas inwestycje w rozwój człowieka można by wkrótce zacząć traktować mniej więcej na równi z inwestycjami w kapitał rzeczowy.