Troska o krzepienie umysłu, w przeciwieństwie do żołądka, należała głównie do domeny publicznej. Nasze colleges i uniwersytety często były nadmiernie przepełnione i niedostatecznie wyposażone, a to samo jeszcze częściej odnosiło się do szpitali dla umysłowo chorych.Kontrast był i pozostaje oczywisty nie tylko dla tych, co czytają. Rodzina wybierająca się na wycieczkę swoim biadoliła czy wiśniowym klimatyzowanym samochodem o automatycznym systemie kierowniczym i hamulcowym mija miasto, źle wybrukowane, obrzydliwie zaśmiecone, obdrapane, z tablicami do ogłoszeń i słupami dźwigającymi przewody, które od dawna już powinno się prowadzić pod ziemią. Rodzina wyjeżdża na wieś, która stała się w dużej mierze niewidoczna dzięki sztuce reklamy.