Nie żądano by od nikogo, żeby tyle się rozwodził o sprawie dającej się tak łatwo rozwiązać jak zagadnienie wzrostu produkcji. Istota rzeczy polega na czym innym. Nędza — nieubłagana, poniżająca i nieunikniona — nie jest niczym zaskakującym w Indiach. Tam los okazał się łaskawszy tylko dla nielicznych. Ale w Stanach Zjednoczonych nędza jest czymś nadzwyczajnym. Nie dostrzegamy jej, ponieważ tak jak wszystkie społeczeństwa wszystkich czasów potrafimy nie dostrzegać tego, czego dostrzegać nie chcemy. Dawniej pozwalało to szlachetnie urodzonemu panu delektować się obiadem i nie myśleć o kołaczących do drzwi żebrakach. W naszych czasach pozwala nam to wygodnie przejeżdżać koło Harlemu zagłębiać się w zamożne okolice śródmiejskiego Manhattanu.