Do pewnego stopnia stanowi ona normalny, niezbędny wręcz składnik „prawdziwej gry w życie”, którą polecam w tej książce. Każdy nauczyciel doskonale wie o tym, że na podwórkach i boiskach codziennie toczą się zabawy gloryfikujące obrzydliwość, skatologię i makabrę, na które dorośli z reguły przymykają oczy, ponieważ „dzieci są tylko dziećmi”, a „chłopcy zawsze będą chłopcami”. Jednak kultura dziecięca to nie to samo co niecny alians między dziećmi a siłami międzynarodowego marketingu. Mówiąc słowami profesora Marka Crispina Millera z Uniwersytetu Nowojorskiego: „Świat reklamy otwarcie głosi dziś pogląd, że rodzice to głupcy, nauczyciele czubki i idioci, a uznane autorytety to błaźni, że nikt tak naprawdę nie rozumie dzieci poza, oczywiście, przedstawicielami korporacji”. Przez jawną zachętę i pochwałę wywrotowej strony dzieciństwa marketingowcy wyzwalają siły, które coraz trudniej kontrolować.