Zresztą spotkałam także rodziców, którzy nie widzą tu żadnego problemu, uważając, że w epoce konsumeryzmu miłość naprawdę równa się dobrom nabywanym, i z wielkimi zaangażowaniom wypychają swoje dzieci na kolejne szczeble drabiny społecznej, inwestując w coraz nowsze i lepsze marki. Nie przeszkadza im obsesja na punkcie własnej urody u córek czy coraz większa arogancja synów, wierzą wręcz, że takie właśnie cechy dobrze posłużą dzieciom w świecie wzajemnej rywalizacji. Być może mają rację. Zawsze istnieje możliwość, że wraz z ewolucją gatunku ludzkiego ewoluują także wartości i niebawem już „gospodarka, głupcze” okaże się najwyższą prawdą. Być może kiedy kultura konsumpcyjna ogarnie cały glob, to, jak wyglądam i co posiadam, będzie miało większą wartość niż to, kim jestem. Kiedy matki i ojcowie będą demonstrować swoje uczucia do dzieci, obdarowując je coraz większą liczbą przedmiotów, może pieniądze rzeczywiście staną się nową walutą miłości.