Według tradycyjnego sformułowania zadowolenie, jakie społeczność osiąga z marginalnego przyrostu środków przeznaczonych na cele publiczne, powinno się równać zadowoleniu płynącemu z takiego samego wzrostu prywatnego zatrudnienia. Te rzeczy są niewspółmierne, częściowo dlatego że w grę wchodzą różni ludzie, a częściowo dlatego że popełnia się kardynalny błąd porównując zaspokojenie potrzeb systematycznie fabrykowanych jako część procesu organicznego z potrzebami, których nikt nie fabrykuje.Absolutna równowaga nie jest jednak bardzo ważna, dodatkową cechę społeczeństwa dobrobytu stanowi bowiem istnienie sporego marginesu na błędy w takich sprawach. Obecny brak równowagi jest oczywisty, jak oczywiste są siły i poglądy przyznające pierwszeństwo dobrom prywatnym w porównaniu z publicznymi.