Ponieważ są to gry dozwolone od lat osiemnastu, zawsze uważałam to za czcze przechwałki, dopóki moja córka nie wróciła kiedyś z domu bardzo szacowanej brytyjskiej rodziny, gdzie opiekowała się dziećmi, i nie powiedziała mi, że jej dwaj mali podopieczni (sześcio- i dziewięciolatek) spędzili cały wieczór grając w GTA III. Zapytani, skąd mają tę grę, odpowiedzieli, że mamusia im kupiła. Poprosiłam więc mojego dwudziestoletniego asystenta, aby zademonstrował mi ową grę, i byłam zszokowana jej realizmem i nieuzasadnioną brutalnością. Zadaniem gracza jest kradzież samochodów, przejeżdżanie pieszych i inne akty przemocy, z masakrowaniem przechodniów kijami bejsbolowymi włącznie. Ponieważ grafika jest w najwyższym stopniu realistyczna, wrażenie, że rzeczywiście rozwaliło się kogoś na miazgę, jest niezwykle silne. Aczkolwiek zdaniem mojego asystenta (człowieka z wyższym wykształceniem, obdarzonego ironicznym poczuciem humoru) nie jest to żadna wielka sprawa, dla osoby specjalizującej się w społecznym i emocjonalnym rozwoju dziecka nie ulega wątpliwości, że gra zasługuje na etykietę „dozwolone od lat osiemnastu”. Kiedy opowiedziałam tę historię swojej przyjaciółce, matce dziesięciolatka, zauważyłam jej nagłe zmieszanie. Po dłuższej chwili wyznała mi, że ona również sprawiła synowi kopię, ponieważ „wszyscy jego koledzy to mają”, a jako kompletna ignorantka w dziedzinie gier komputerowych nie miała pojęcia, na czym zabawa właściwie polega.