Skoro tak się dzieje, zmierzamy w wyraźnie wytkniętym kierunku, by skorygować różne rzeczy. Wolno nam też zakładać, jeśli uwzględnimy potęgę sił, które działały na rzecz priorytetu dóbr prywatnych, że droga będzie daleka. Kiedy dotrzemy do celu, bogactwo naszej prywatnej konsumpcji nie będzie już kontrastowało z ubóstwem naszych szkół, brzydotą i zagęszczeniem naszych miast, niemożnością dojechania bez wysiłku do miejsca pracy i dezorganizacją świadczeń społecznych, towarzyszącą brakowi równowagi. Dokładnego momentu równowagi nigdy się jednak nie określi. Będzie to pociecha tylko dla tych, którzy wierzą, że nieumiejętność precyzyjnego określenia może zostać wykorzystana jako argument przeciw zwolennikom szerszych poglądów.